wtorek, 29 czerwca 2010

Już po wszytstkim.

Wczoraj się obroniłam i jestem panną licencjatką kulturoznawstwa: )! powoli do mnie to zaczyna dochodzić. Wszystko powoli zaczyna dochodzić...Przychodzi radość. Jeszcze tylko wstępniaki i właściwie już po wszystkim.Stres oswojony. Przestrzeń dobrze znana. Decyzje podjęte-te dotyczące najbliższej przyszłości.

Wczorajsza świąteczna noc była długa. Tak bardzo najdłuższa w rozmowy...wiele się zadziało. Czasami słyszymy słowa, które są trudne i sprawiające ból tym, którzy je wypowiadają. Chyba wówczas wszelkie nasze rady, chęć wsparcia blaknie, płowieje...wystarczy słuchać. Tylko tyle. Nic więcej. Mimo tego, że czasem naszym Najbliższym jest wyjątkowo ciężko jest pulsująca radość z ich obecności...nawet wtedy kiedy my się do niczego nie przydajemy i tylko słuchamy.

Myślę sobie, że dobrym podsumowaniem tej nocy i właściwie poranka jest:

"Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną,
kto go znalazł, skarb znalazł.
Za wiernego przyjaciela nie ma odpłaty
ani równej wagi za wielką jego wartość.
Wierny przyjaciel jest lekarstwem życia;
znajdą go bojący się Pana. "
/Mądrość Syracha 6,14-16/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz